W nocy lekki deszczyk, a poranek rześki. Ruszamy po długim zwijaniu obozu. Po 2 kilometrach Ania łapie snakea, nowiutka dętka ma dziurę, a klej do łatek nie klei. Złośliwość materii. Za Olkuszem pierwsze ruiny zamku: Rabsztyn. Od tego punktu Jurajski Szlak Rowerowy Orlich Gniazd na niektórych leśnych odcinkach zmienia się w piaskownicę nie do pokonania. Na zamku w Bydlinie odnajdujemy skrzyneczkę (OP0E70). Dalej zwiedzamy zamek Smoleń, Strażnicę w Ryczowie oraz zamczysko Ogrodzieniec. Wyszperany drugi kesz (OP0493). Głównie szutrami na Zamek Morsko (Bąkowiec), zjazd stokiem narciarskim. Nocleg w opuszczonej stodole nad strumieniem Białka.
Desant z osobówki PKP na dworcu w Witoni. Walka pod lodowaty wiatr, ale w pełnym słońcu. Całkiem płasko jak na pradolinę przystało. Chociaż obszar jest wysoce zagospodarowany istnieją dziewicze enklawy tak jak las łęgowy między Gledzianówkiem a Kterami (Pradolina W-B jest obszarem NATURA 2000). Odcinek ten pokonałem pieszo, a kanał forsowałem przez powalone drzewo. W Kterach zabudowania PGR i dworek z 1820 r. Czarne ziemie i mady pradoliny zawsze były prawdziwym bogactwem tego regionu. Świadczą o tym dawne folwarki dworskie, obszerne PGRy , a obecnie nowoczesne gospodarstwa o unijnym standardzie. Trasą 702 przejeżdżam na południową stronę pradoliny by zobaczyć drewniany kościółek w Pęcławicach. W Orłowie drewnianym mostem powrót na północną część. W niedziele przez Sobotę. Współrzędne skrzynki prowadzą mnie do parku i neogotyckiego dworu. Teren wyjątkowo romantyczny. Polecam również odwiedzić starą gorzelnię z ponad 100-letnią maszyną parową. Tuż przed Maurzycami spotkanie z Wieniem. W skansenie odnajdujemy skrzynkę (no trade). Krótka wizyta na moście na Słudwią (pierwszy spawany most na świecie). Dalej przez Łowicz i Puszczę Bolimowską do Skierek. Wypaśny obiad u Wienia i powrót PKP do Łodzi.
Kesz odnaleziony przy drugim podejściu. "Diabeł Boruta" sprytnie schował magnetyczną skrzynkę pod stalowy kątownik. Nie zawsze skarb jest na wyciągnięcie ręki.
Późnym wieczorem trip po skrzyneczkę. Mam pecha, kolejna porażka. Magnetyczny kesz unicestwiony prawdopodobnie podczas remontu podpory kładki. A jednak warto było się ruszyć, bo klimat industrialny i zdjęcia nocą bezcenne.
Wielkanoc. Lekko z wiatrem na zachód. Przy głazie narzutowym w Orzechowie (warto zobaczyć, bo eratyki takich wielkości to rzadkość w łódzkim) wielka zaskoczenie, skrzynki nie ma. Pod brzozą gdzie miał znajdować się kesz pozostała rozkopana dziura i poszarpany worek. Wnioskując po śladach, atak śnieżnej pantery. Nie chcąc ryzykować uciekam w kierunku Puczniewa. Tam skrzynka ukryta na dawnym polu doświadczalnym (m. in. badania produktywności różnych typów gleb w warunkach klimatycznych doliny Neru). W okolicznym lesie można odnaleźć pozostałości stacji lizymetrycznej. Zabieram geokreta "Tłumik". Łąkami do Jerwonic, szosą do Lutomierska na rodzinne biesiadowanie. Powrót do Łodzi utartą ścieżką.