Ranek wita nas szronem, ale i promieniami słońca. Nocleg na sianie, śniadanko na trawce, kąpiel w strumyku - pełen luksus. Na początek dwa Orle Gniazda: Bobolice i Mirów. Obydwa zamki w rękach prywatnych, przywracane kamień po kamieniu do dawnej świetności. Po piochach na Zamek Ostrężnik. Po warowni zostały tylko fundamenty. Eksploracja niewielkiej Jaskini Ostrężnickiej. Drastyczna zmiana krajobrazu, z zielonych lasów wjeżdżamy na Pustynię Siedlecką. Morze piasku i wydmy bez kropli wody. Olsztyn to ostatni punkt naszego tripu. Zamek najechany przez niezliczone zastępy turystów. W Częstochowie na dworcu obowiązkowo jemy frytki, znane chyba już w całej Polsce. Na fabrycznym lądujemy przed 22:00.
"Zabiore Cię...właśnie tam... Gdzie jutra słodki smak Zabiorę Cię...właśnie tam Gdzie słonce dla nas wschodzi Zabiorę Cię...właśnie tam, Gdzie wolniej płynie czas Zabiorę Cię...właśnie tam Gdzie szczęściu nic nie grozi."
W nocy lekki deszczyk, a poranek rześki. Ruszamy po długim zwijaniu obozu. Po 2 kilometrach Ania łapie snakea, nowiutka dętka ma dziurę, a klej do łatek nie klei. Złośliwość materii. Za Olkuszem pierwsze ruiny zamku: Rabsztyn. Od tego punktu Jurajski Szlak Rowerowy Orlich Gniazd na niektórych leśnych odcinkach zmienia się w piaskownicę nie do pokonania. Na zamku w Bydlinie odnajdujemy skrzyneczkę (OP0E70). Dalej zwiedzamy zamek Smoleń, Strażnicę w Ryczowie oraz zamczysko Ogrodzieniec. Wyszperany drugi kesz (OP0493). Głównie szutrami na Zamek Morsko (Bąkowiec), zjazd stokiem narciarskim. Nocleg w opuszczonej stodole nad strumieniem Białka.
Dworzec Główny w Krakowie, jest przed 11:00. Intuicyjnie wyjeżdżamy z miasta w NW kierunku, lekko pod górę. Wyładowane sakwy na podjazdach ciągną do tyłu, ale na zjazdach pchają w dół (maksymalne prędkości przekraczają 70 km/h). Białe wapienne ostańce otwierają nam drogę do Doliniki Kluczwody. Wąska ścieżka przecina brodami kilkakrotnie strumień. Dolinki Podkrakowskie wypełniły się ludem różnego rodzaju: rowerzyści, biegacze, spacerowicze, wspinacze. Przeskakujemy do następnych dolinek: Będkowskiej i Szklarki. Spore różnice wysokości względnych zraszają kropelkami potu nasze czoła. Nocleg planujemy na uroczysku leśnym "Wypalenisko". Dołącza do nas Michał. Kolacja przy ognisku, rozmowach, piwie...
Trasa: Łódź->PKP->Kraków-Częstochowa->PKP->Łódź Data: 01-03.05.2009 Dystans: ok. 230 km Załoga: Ania, Dorota, Boksyt, Krzysiek, Michał, Paweł Cel: Zamki, strażnice, jaskinie i dobra zabawa w doborowym towarzystwie.
Chłodna noc i rześki poranek. Mocniejszy niż wczoraj wiatr tym razem nam sprzyja. Ostre słońce przyrumienia skórę. Kolejne kilometry łatwo przewijają się pod kołami rowerów. Tępo spada dopiero gdy koła grzęzną w piaszczystych drogach Mazowieckiego PK. Dopiero Torfowisko Całowanie jest znaczna odmianą dla suchych i piaszczystych lasów. Suchą stopą po wytyczonej kładce przechodzimy przez mokradła by odnaleźć skrzyneczkę (SFK16 - Renifery OP0766). Wymiana geokretów i dalej w stronę Wisły. Przejeżdżamy tuż obok wielkich szklarni w których czerwienią się dorodne pomidory. Wisłę przekraczamy mostem kolejowym. Z Góry Kalwarii do Piaseczna prowadzi nas doskonale przemyślany i wyznaczony niebieski szlak rowerowy. Trzema osobówkami wracamy do Łodzi.
Warszawa Wschodnia, wylądowaliśmy, ja, Piotrek oraz Wienio. Do Otwocka monotonie, wśród spalin i hałasu warszawskich aut. Dalej spokojnie i sielankowo wzdłuż urokliwego Świdra. Wiatr z południowego-wschodu męczy. Gdy docieramy do filmowych Wilkowyi festyn trwa na całego: stragany, huk petard, wata cukrowa... Mamrotów już nie było, wykupili wszystkie :( Odwiedzamy wszystkie miejsca związane z Ranczem: kościół, plebania, urząd gminy, dom wójta, sklep i dom Więcławskich, szkoła, siedziba radia, posterunek policji, ... Spotkaliśmy się też z aktorami: Paweł Królikowski (Kusy), Katarzyna Żak (Solejukowa). Nocleg na z góry opracowanej pozycji, dzika polana nad mokradłami Gołe Łąki. Tradycyjnie ognisko, a nocleg przy rechocie tysiąca żab.